Kazimierz Nowak, rowerzysta w Afryce

Daniel Nogal

    • Afryka

Co robi urzędnik, który traci posadę i potrzebuje pieniędzy na utrzymanie żony i dzieci? To oczywiste: szuka nowej pracy. Albo... wsiada na rower i dwukrotnie przejeżdża całą Afrykę, zarabiając na robieniu zdjęć i pisaniu reportaży.

Kazimierz Nowak urodził się w 1897 roku na Podkarpaciu. Po pierwszej wojnie światowej zatrudnił się jako urzędnik, a do zaspokojenia żądzy przygody wystarczać musiały mu rowerowe wycieczki po kraju. Ożenił się też, dorobił dwójki dzieci i być może wiódłby całkiem zwyczajnie życie i nigdy byśmy o nim nie usłyszeli, gdyby nie stracił pracy.

Nowy pomysł na utrzymanie rodziny? Wyjechać z kraju i zostać korespondentem. Rowerowym korespondentem, dodajmy! Ryzykowny plan się udał. Nowak przemierzył rowerem Belgię i Holandię, Węgry i Austrię, Włochy i Rumunię, Grecję i Turcję. Pisał i fotografował, a choć fortuny się nie dorobił, do głowy przyszedł mu jeszcze ambitniejszy plan: przejechać na rowerze całą Afrykę, z północy na południe.

Wyruszył w listopadzie 1931 roku z Trypolitanii – części dzisiejszej Libii, wówczas włoskiej kolonii – ku odległemu o kilkanaście tysięcy kilometrów Przylądkowi Igielnemu. Pisał wówczas tak:

Szmat drogi i bezdroży przede mną. Może następny list ciekawszy będzie, może nawet uda mi się zrobić zdjęcie, jak mnie lew zjada na śniadanie lub coś w tym rodzaju. Tak, wjeżdżam w kraj, gdzie na każdym kroku czyha śmierć, a jednak, choć liczę się z trudem dni najbliższych, jakaś przepotężna siła gna mnie naprzód ku odległym krajom murzyńskim, oprzeć się jej nie mam mocy.

Nie pojechał jednak prosto na południe, lecz pierw na wschód. Do Aleksandrii, a potem wzdłuż Nilu ku Wielkim Jeziorom Afrykańskim. Poznał nomadów z Sahary i egipskich fellahów, Szylluków i Hotentotów, Buszmenów i Pigmejów, Burów z Transwalu. Relacje z tych spotkań słał do polskich gazet.

Ostatniego dnia kwietnia 1934 roku Kazimierz Nowak dotarł na południowy kraniec Afryki. Chory na malarię, wyczerpany i prawie bez pieniędzy. Zamiast jednak, zgodnie z planem, rozglądać się za statkiem albo samolotem, który dowiezie go do Europu, postanowił... wracać na północ na rowerze!

Wysłużony rower rozleciał się po drodze, ale od mieszkającego w Namibii rodaka Nowak dostał konia i podróż kontynuował w siodle. Potem przesiadł się na czółno i wiosłował rzekami, a gdy czółno zatonęło, setki kilometrów pokonał na piechotę. Później jechał jeszcze na dromaderze, a pod koniec wyprawy zdobył nowy rower i nim dotarł nad Morze Śródziemne. Do Polski wrócił tuż przed Bożym Narodzeniem 1936 roku.

Całe pięć lat – długi okres, ale gdy dziś myślę o minionych latach, zdaje mi się, że były one jedynie snem krótkim. Snem o dżungli, pustyni, wolności… i gdyby nie te tysiące zdjęć, które zrobiłem w Afryce, może uwierzyłbym nawet, iż był to tylko cudowny sen!

Pięć lat, a i tak nie miał dosyć! Wkrótce planować zaczął kolejną rowerową wyprawę, tym razem do Indii i Azji Południowo-Wschodniej. Ale z tego już nic wyszło, bo osłabiony organizm nie dał sobie rady z zapaleniem płuc i Kazimierz Nowak zmarł dziesięć miesięcy po powrocie do kraju.

Kazimierz Nowak w wiosce Pigmejów Mambuti.
Redaktor: Jolanta Stachowiak
Grafik: VS
Tłumacz: Kaja Wiszniewska-Mazgiel