Straszna historia Frankensteinu

Daniel Nogal

    • Europa
    • Polska
    • Dolnośląskie
    • Ząbkowice Śląskie
    • Stare Miasto
    • Dworzec
    • ul. Sienkiewicza
    • Rynek
    • ul. Krzywa
    • (1) Baszta Gołębia
    • (2) Ratusz
    • (3) Krzywa Wieża
    • (4) Izba Pamiątek Regionalnych
    • (5) Zamek Książęcy
  • Do Ząbkowic Śląskich można w godzinę dojechać z Wrocławia.
  • 2 km
    4 godzin
  • Nie
    Nie
Zobacz na mapie Google

Ząbkowice Śląskie to pełne zabytków miasteczko, malowniczo położone pośród wzniesień Podgórza Sudeckiego. To także miejscowość z burzliwą, chwilami mroczną historią – jak z gotyckiego horroru. Bo czy może być inaczej, skoro jeszcze niedawno Ząbkowice Śląskie nazywały się Frankenstein?

Miasto ulokowano pod koniec trzynastego wieku przy skrzyżowaniu dwóch ważnych traktów handlowych, biegnących z Wrocławia do Pragi oraz z Nysy do Świdnicy. Miejsce to było dogodne także ze względów obronnych, bowiem tutejsze wzgórze otoczone bagnami i rozlewiskami nadawało się idealnie do tego, by z kupieckiej miejscowości uczynić prawdziwą fortecę.

Rosły mury i wieże, kamienice i kościoły, mieszczanie bogacili się, a na początku szesnastego stulecia Frankenstein stał się nawet stolicą jednego ze śląskich księstw. Dobre czasy skończyły się w pełnym wojen siedemnastym wieku, podczas którego miasto było wielokrotnie szturmowane i plądrowane, a także nękane przez zarazy.

W pamięć zapadła mieszkańcom szczególnie epidemia z roku 1606. Dlaczego? Po pierwsze – zabiła ona dwa tysiące ludzi, czyli jedną trzecią populacji Frankensteinu. Po drugie zaś – o jej wywołanie oskarżono grupę grabarzy, parających się czarną magią.

Ząbkowice Śląskie na początku siedemnastego wieku.

Co najmniej trzech podejrzanych grabarzy, żony dwóch z nich oraz kilku wspólników aresztowano na początku września 1606 roku. Potem powołano zespół medyków, który miał zbadać sprawę. Uczeni początkowo nie wierzyli w oskarżenia chorujących mieszczan, wszystko zmieniło jednak przeszukanie domu jednego z grabarzy. Znaleziono tam bowiem słoje z trującym proszkiem sporządzonym z... wykopanych na cmentarzu zwłok ludzi zmarłych za sprawą morowego powietrza.

W toku śledztwa na jaw wyszły kolejne czyny oskarżonych. Lista zaczynała się niezbyt groźne, na okradaniu domów i kościołów, lecz wkrótce grabarze przyznali się również do kanibalizmu, nekrofilii oraz uprawiania czarnej magii. Zaznaczyć tu trzeba, że elementem ówczesnych przesłuchań były tortury, więc wartość zeznań można kwestionować. Samo jednak istnienie trucizny, którą grabarze rozprzestrzeniali po Frankensteinie, wydaje się być udokumentowane. Tak jak i rabunki.

Ryciny z siedemnastowiecznej gazety, opisującej czyny grabarzy.

Z procesem i egzekucjami nie zwlekano, przeprowadzono je tej samej jesieni. Szajkę czarowników rozdzierano rozżarzonymi obcęgami, odcinano im palce i inne części ciała, a potem spalono ich żywcem. Przy czym nie były to kary nietypowe dla siedemnastowiecznego Śląska.

Wieści o tych wydarzeniach poniosły się w świat, opisała je jedna z pierwszych gazet – augsburski „Newe Zeyttung”. Tekst o strasznej zbrodni i nie mniej strasznej karze zilustrowano wymownymi rycinami.

Wkrótce po procesie pastor Samuel Heinitz wygłosił też serię kazań, które opublikowano w Lipsku z tytułem „Historia prawdziwa o kilku wykrytych i zniszczonych trucicielskich dziełach diabelskiego łowcy w czasie zarazy roku 1606 w mieście Frankenstein na Śląsku”. Ów „diabelski łowca” miał być symbolem zła, ale wkrótce stał się elementem legendy o przynoszącym zarazę „potworze z Frankensteinu”. Legendy, którą na początku dziewiętnastego wieku poznać musiała Mary Shelley, bo jak inaczej wytłumaczyć tytuł jej słynnej powieści?

Neogotycki ratusz wybudowano po wielkim pożarze Frankensteinu.

A jak dziś wygląda Frankenstein, który po drugiej wojnie światowej znalazł się w granicach Polski i zmienił nazwę na Ząbkowice Śląskie? Przekonajmy się!

Wyruszamy spod znajdujących się obok siebie dworców PKP i PKS. Idziemy na południe, najpierw aleją Niepodległości, a potem ulicą 1 Maja. Po dziesięciu minutach docieramy pod Stare Miasto. Skręcamy w Sienkiewicza i po paru krokach jesteśmy pod otoczonymi zielenią pozostałościami fortyfikacja z czasów opisanej wyżej zarazy. Ich najciekawsza część to masywna Baszta Gołębia (1).

Spod muru maszerujemy ulicą Prusa, skręcamy w Konopnickiej i szybko docieramy na Rynek. Jego największą atrakcję stanowi neogotycki ratusz (2), wzniesiony w połowie dziewiętnastego stulecia – wkrótce po tym, jak poprzedni ratusz spłonął w wielkim pożarze Frankensteinu. Wciąż znajdują się w nim siedziby miejskich instytucji, takich jak Urząd Stanu Cywilnego oraz Biblioteka Publiczna.

Krzywa Wieża, dwa metry odchylona od pionu.

Z Rynku widać ikonę miasteczka – Krzywą Wieżę (3). Do dziś nie wiadomo, kiedy i kto ją wybudował. Odchylony ponad dwa metry od pionu budynek może być jednak starszy niż miasto i stanowić pozostałość po istniejącym tu wcześniej zamku.

W czternastym wieku z wieży uczyniono dzwonnicę znajdującego się obok gotyckiego kościoła św. Anny. Przechyliła się w sierpniu 1598 roku w wyniku ruchów tektonicznych, a ostateczny kształt uzyskała, gdy remontowano ją po wspominanym wielkim pożarze. Oczywiście można wejść na górę i rozejrzeć się po okolicy. Warto!

Tuż za kościołem, w budynku należącym niegdyś do rycerza Kauflunga, urządzoną Izbę Pamiątek Regionalnych (4). To doskonałe miejsce, by poznawać szczegółowo historię miasteczka. I żeby zajrzeć do Laboratorium Frankensteina oraz do Sali Grabarzy.

Potem jeszcze kilka kroków ulicą Krzywą i kończymy gotycką wycieczkę, jak należy – w ruinach ząbkowickiego zamku (5), opuszczonego na początku osiemnastego wieku po wojennych zniszczeniach.

Zamku Książęcego nie odbudowano po wojennych zniszczeniach.
Redaktor: Jolanta Stachowiak
Grafik: VS
Tłumacz: Kaja Wiszniewska-Mazgiel